Siedzę sobie dzisiaj opatulona po uszy. W swetrze i ciepłym kardiganie. W skarpetach z alpaki. Z ciepłą herbatą w rękach.
Wykorzystuję tą krótką chwilę kiedy dzieci bawią się same i rozmyślam o tym, że ta jesień to już zimna jak zima (dla mnie 😛 mam zerową tolerancję zimna) i zastanawiam się czemu kaloryfery nie grzeją skoro była już informacja, że zaczął się sezon grzewczy i kalkuluję ile kosztowałaby nas cała zima na Teneryfie ile dodatkowych zleceń musiałabym wziąć i jak ogarnąć opiekę nad dziećmi kiedy oboje musielibyśmy pracować, a babci by tam nie było🤷♀️ .
I wtedy podchodzi do mnie moja córka, cała na różowo, jakby wyczuwając klimat moich myśli (ubrana w krótki rękach i krótkie spodenki, w dodatku całkiem boso) i mówi:
– A wiesz mamo, że teraz gniazda bocianów są nieaktywne?
– Co masz na myśli przez nieaktywne?
– No… Yyy… Bo bociany jak robi się zimno odlatują do innych krajów, gdzie jest cieplej i gniazda, które tu mają są już nieużywane i nieczynne. Aż do wiosny kiedy znowu tu do nas wrócą.
– Tak, zgadza się. Bociany nie zimują w Polsce tylko odlatują do ciepłych krajów. Fajne te bociany, co? Mogłabym być bocianem.
– Ale po co?
– Żeby cały rok mieszkać w cieple. Nie lubię kiedy mi zimno.
– A ja kocham zimę! A mamo, a jak byłabyś dzieckiem to kochałabyś zimę?? <hahahihi>
– hmm… Ja już byłam słońce dzieckiem. Ale jak byłam bardzo mała i mama ubierała mnie w ciepły zimowy kombinezon, to nawet znosiłam zimę. Zjeżdżałam z moją siostrą, a czasem też z braćmi z górki na sankach.
– Ja kocham zimę! I sanki i górki i śnieg i to, że w końcu nie jest mi za gorąco! 😁
– Na samą myśl robi mi się jeszcze zimniej 🥶
🤔Nie wiem po kim ona to ma, bo na pewno nie po mnie.