67 dni.

67 dni… Z dala od domu…
Każdy by chyba zwariował.
Każdy by się załamał.
I tylko patrzysz jak ludzie się zmieniają, przychodzą i odchodzą…
A Ty wciąż tutaj.
Albo nie, dla odmiany zmienimy Ci na chwilę szpital.
Diagnoza?
Woda w opłucnej.
Przyczyna?
Z grubsza nie wiadomo, jest tyle możliwości!
I słyszysz, ktoś mówi o guzie, wrzodzie, a nawet raku.
I jak tonący brzytwy, Twe myśli chwytają się tego najgorszego.
I choć wcale tak nie musi być, Ty już się załamujesz.
Codziennie gorączka, kroplówka za kroplówką.
Mija miesiąc. Nic nie pomaga.
To może tak zabieg?
Nie chcą się podjąć. Inny szpital?
Wiozą Cię z pół godziny, blok operacyjny.
Budzisz się. Po wszystkim. Drenaż założony.
Mija tydzień męki w szpitalu o dość kiepskim standardzie.
Wracasz do poprzedniego.
Jest coraz lepiej. Gorączka znika.
Woda schodzi setkami mililitrów.
Coraz lepiej. Wody już prawie nie ma.
Jutro znowu powrót do drugiego szpitala i wyciągnięcie drenu.
Ale… Zaczęło boleć. Każdy ruch, każdy oddech, stwarza ból.
Wijesz się z bólu, to nie pomaga. Więc wyjesz dalej.
Kroplówka, środki przeciwbólowe, jest trochę lepiej.
Konsultacja telefoniczna, trzeba szybko działać.
Nie ma czasu na transport, zabieg odbędzie się na miejscu.
Szybko i sprawnie, 5 minut i po sprawie.
Jeszcze tylko seria badań, usg, tk i w głowie coraz jaśniej tli się wizja powrotu do domu.
O wszystkim zadecydują wyniki.
Pozostaje czekać.

2 thoughts on “67 dni.”

  1. Nawet nie pomyślałam o tym żeby tu zajrzeć 😛
    Idealnie nie jest, ale skończyło się na 73 dniach w szpitalu 🙂
    Teraz leczenie w domu, bo odrobina wody w opłucnej jeszcze jest. Ale mam nadzieję, że będzie na tyle skuteczne, że nie będzie konieczne ponowne leczenie szpitalne.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top