Jak ja nie lubię poniedziałków..

Wszystkie złe rzeczy dzieją się w poniedziałek.
Taki jakiś pech mój nieszczęsny.
Ale po kolei.. Korzystając z aż godzinnego okienka pomiędzy zajęciami, postanowiłam zapisać się w końcu na egzamin na prawo jazdy.

Udałam się do worda znajdującego się prawie na samym końcu okrutnie długiej ulicy. Na miejscu ciężko się było zorientować co i gdzie trzeba załatwić. Oznaczenia pożal się boże. Ale jeszcze wtedy miałam pozytywne nastawienie. No przecież zapłacę, zapiszę się i z głowy. Najpierw poszłam do kasy, tam zapłaciłam, wszystko ładnie, bardzo miła pani wytłumaczyła gdzie kierować się dalej itp. I na tym kończyła by się radosna część tego dnia. A zatem udałam się jak mnie pokierowała wspomniana wcześniej pani. Przede mną w kolejce stał jeden chłopak, wyglądał na dużo starszego ode mnie i dlatego zdziwiłam się dlaczego wszystko załatwia mu ojciec.. Teraz już chyba wiem dlaczego. Zauważyłam iż zdecydowana większość osób była z rodzicami.
Taa.. i przyszła moja kolej, podaję tej.. pani.. wszystkie potrzebne dokumenty wcześniej przygotowane, zaświadczenie lekarskie, zaświadczenie zakończenia kursu, wniosek…
Ta wstrętna już baba wzięła je, ogląda, patrzy i patrzy. Z dobre parę minut tak patrzy i wreszcie wypatrzyła. O jest! Może się do czegoś przyczepić!
Pieczątka! Pieczątka na zaświadczeniu lekarskim jest 2 centymetry obok podpisu lekarza. Jest w złym miejscu, Nosz kur… ale do jasnej ciasnej przecież jest, co innego jakby nie było jej wcale. No to jej mówię, że to już jest zwykła złośliwość z jej strony. Pokazuję, że pieczątka jest przecież. A ona, że jest nieważna bo nie jest przy podpisie, sranie w banie. Humor mi padł, totalnie.
Wymiana zdań między mną a nią, Jak to tak, przecież tak nie można i wogóle. Wzięła to i zniknęła w jakimś magicznym pokoju. Wraca z bananem na ryju „Niestety, nie mogę tego pani przyjąć. Proszę się wrócić do lekarza i przyjść jak będzie w odpowiednim miejscu.”. A idź pani w ch*j.
Następna przerwa między zajęciami, idziemy do dziekanatu. A tu karteczka na drzwiach: W dn. 17.10.2011r dziekanat nieczynny.
Później zajęcia i obiadek u Tomka. Zjedliśmy i poszliśmy do mojego OSK, zadzwonili do lekarza powiedzieli, że przyjedzie dnia następnego i podbije. Dowiedziałam się czego miałam się dowiedzieć i poszłam na wykład z psychologii.
Do samego wieczora miałam koszmarny humor, aż poszłam spać. Koniec.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top